poniedziałek, 5 marca 2018

Sowie opowieści #62 Victoria Schwab - Okrutna Pieśń



Nareszcie nastał dzień, kiedy to mogę trochę potruć na temat pozycji, która spędzała mi sen z powieki. Od momentu wycieku informacji od Czwartej Strony, a w sumie młodzieżowego działu wydawnictwa – We need Ya, dał cynk o wydaniu książki – puściły mi hamulce. Taniec po mieszkaniu trwał bez końca! A dlaczego? Lubię autorkę i zaczęłam czytać Okrutną Pieśń w oryginale, jednak obowiązki jak zwykle przeszkodziły mi w czytaniu. Żebyście jednak nie myśleli, że powieść ma jakieś fory. Zdecydowanie ich nie ma! Po angielsku przeczytałam kawałek, za mało żeby wyrobić sobie opinię. Czy szumna promocja była warta? Każdy mówi o książce w superlatywach, a może jednak ma więcej wad, niż zalet? Zapraszam do zapoznania się z moim, skromnym zdaniem. 
Chciałeś się czuć jak człowiek, prawda? Nie ma znaczenia, kim jesteś. Życie boli.

I tak płynnie przechodzimy do zarysu historii. Kolejny raz będziemy mieć do czynienia z trylogią, ale już się chyba do tego przyzywczaiłam, bo mi to nie przeszkadza. Okrutna Pieśń jest pierwszą częścią serii Świat Verity. Głównymi bohaterami są Kate Harher i August Flynn, nastolatkowie, których życie już ładnie doświadczyło. Oboje są dziećmi przywódców. Mroczne Miasto Prawdziwości podzielone jest na dwie części, a przez środek idzie szew. Kate jest z północy, którą rządzi bezwzględny Callum Harker. Ma władze nad większością potworów – Corsajami, Malchajami oraz społecznością. Ludzie płacą mu za ochronę, dlatego też miasto jest w doskonałej kondycji, nowoczesne. Żyją w nich bogaci ludzie. W części południowej jest więcej przemocy oraz mroku. Przywódca Henry Flynn stawia na taktyczne działania, wojskowe przygotowanie i ciągłą gotowość. Wie, że sojusz kiedyś upadnie. Ma pod władaniem Sunajów – najbardziej rozwinięty klan potworów. Jego dzieci są Sunajami, również August. 

Potwory nie tylko rodzą się, człowiek może się w niego zmienić, poprzez dokonanie aktu przemocy. Cień zbrodni na zawsze zostaje z nim. I w takich okolicznościach zaczyna się książka. Sojusz wisi na włosku, nikt nie chce w to uwierzyć. August od zawsze chce walczyć, ale ze względu na swoje pochodzenie nie może. Nagła okazja sprawia, że zacznie.... chodzić do szkoły. Musi dowiedzieć się więcej o zamiarach wroga. Czy da rade udawać człowieka? Co wyniknie z jego znajomości, z Kate? Czy razem osiągnąć to, czego chcą? 

Ufff, muszę przyznać, że książkę wciągnęłam. Nie da się tego inaczej nazwać. Ja po prostu chłonęłam tekst. Nie dlatego, że nigdy nie czytałam czegoś lepszego, ale ze zwględu na styl pisania autorki. Bardzo lekki, wciągający, ale jednocześnie szczegółowy, opisowy i bardzo uzaleźniający. Nie jest infantylny, ani tonowany dla młodszych czytelników. Po prostu bajka! Wiem, miałam się nie ekscytować, ale po prostu tak dobrze czytało się powieść, że połowę pochłonęłam w jakieś dwie godziny. I tak, wszystko pamiętam. Po prostu oczy same leciały mi po tekście. 

Nie wiem, dlaczego wy dwoje krążycie wokół siebie jak gwiazdy. Taki kosmiczny taniec to nie moja bajka.


Mój ulubiony styl – urban fantasy, został stworzony żeby połechtać schorowane ciało i duszę. W Okrutnej Pieśni nie ma powielonych zabiegów. Czuć powiew świeżości. Autorka stosuje zabiegi, których się nie spodziewałam. Całość ma odpowiednią dynamikę, a tempo wzrasta miarowo, w miarę czytania, czyli tak jak powinno. Twórczyni wszystko jasno przedstawia i nie komplikuje. Pokazuje prawdę: zło zawsze będzie rodzić przemoc oraz mrok u innych. Tylko dobrem można zmienić utarte schematy. Zło ubrała w cielesną powłokę i nadała znaczenie. Dość nietypowe zachowanie. Fajnie, że Victoria Schwab nie bała się pokazać brutalniejszych momentów. Przyzwyczajona jestem do metafizycznego, ulotnego odniesienia, czego nie da się dotknąć, a tu mrok czuć z każdej kartki. Mimo że wszystko owiane jest ciemnością, to zdarzają się momenty jasne, dające nadzieje. Tak jest w przypadku Augusta i jego odkryć własnego ja, czy momentów kiedy Kate jest po prostu sobą, a nie udaje kogoś innego. 


Uwaga! Nie ma tu wielkiego uczucia, które ma przełamać bariery i pogodzić zwaśnione rody! Naprawdę! Sama w to nie wierzę. Z góry założyłam, że Kate oraz August zapałają do siebie wielkim uczuciem, a potem będą walczyć ze skłóconymi rodzinami. Romea i Julia w wersji urban fantasy. A tu nie... Cudownie! Nie ukrywam, że ciągłe serduszka, nadaaktywny pociąg fizyczny czy oddanie życia za drugą osobę – przejadł się. Może i jestem okrutna, ale trudno. Ile razy można czytać to samo, tylko nowymi słowami? Tutaj jest przyjaźń drodzy państwo! Ok, może jej początek. Specyficzny i trochę dziwny, ale prawdziwy. I nie mówię, że będę marudzić, jak potem coś im tam zapika w klatkach, ale powstanie na fundamentach przyjaźni, a nie w wyniku strzały jakiegoś gościa w pieluszce. 

Sami bohaterowie są stworzeni z dużą starannością. Podoba mi się, że mimo podejścia do życia, mają swoje wątpliwości. Chłopak jest bardzie skryty i zważa na to co robi. Kate jest w gorącej wodzie kąpana, chce żeby ludzie się jej bali i tym próbuje wzbudzić szacunek. Oboje pragną osiągnąć więcej. Marzy im się większy udział w rozwoju społeczeństwa. Nie boją się swoich słabości, starają się nad nimi panować. W moim odbiorze, są przedstawieni jako prawdziwe osoby, ze swoimi wadami oraz zaletami. 
Nawet potwory bały się śmierci.
Nie mogło obyć się bez lekkiego kręcenia nosem. Początek jest ciekawy, ale mnogość informacji w pierwszym momencie zalewa. Chwile mi zajęło żeby uporządkować kto jest kim, szczególnie kiedy wyjaśnienie jakiegoś zjawiska, odbywało się później w tekście. Tak trochę byłam niedoinformowana, ale mimo wszystko podobała mi się ta niewiedza. Wzbudzała ciekawość i chciałam wiedzieć co będzie dalej. 



Podsumowując. TAAAAAAK! O kurcze, nie może być inaczej. Tak się starałam żeby nie pokochać Świata Verity, ale przepadłam z kretesem. Książka wciąga od samego początku. Czekam na drugi tom. Sami popatrzcie na okładkę. Jest idealnym uzupełnieniem całości oraz odniesieniem do Augusta. Polecam z całego serducha. Cudowny promyk, wśród podobnych urban fantasy. Czwarta Strono, proszę dawać kontynuację!!!!




Moja ocena: 6/6 



Za możliwość przeczytania dziękuję Czwartej Stronie i We need Ya.


1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawa recenzja ale jednak nie skuszę się na przeczytanie tej książki bo nie przepadam za tym gatunkiem :) Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do siebie www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń