niedziela, 18 marca 2018

Sowie opowieści #65 Antologia - Mój pierwszy bal



Każda mała dziewczynka chce być księżniczką. Może nie przez cały czas i nie tylko nią, ale ma taki moment, kiedy to chce wbić się w cudowną suknię i ruszyć na potańcówkę. Wszystkie amerykańskie komedie, oparte na tematyce balu, jeszcze podsycają to pragnienie. Sama złapałam się parę razy na tym, że chciałabym przeżyć to co bohaterowie. Podekscytowanie i radość. Ładnie się ubrać, ruszyć z partnerem w niezapomnianą noc. Moja studniówka nie należała do idealnych. Miała mocne oraz słabe strony, ale to jednak nie to, co ogląda się w tv. Z biegiem lat wspomnienia wyblakły, ale pragnienie odżywa przy każdym, nowym filmie. Chciałabym wkroczyć w dorosłość z wielkim przytupem jeszcze raz. Właśnie na tej tematyce skupili się autorzy antologii Mój pierwszy bal. 

Joelle mówi, że było magicznie. Ling mówi, że było na nim pełno kaktusów z białej czekolady Paul przyszedł na bal z Marią Rivington.

W książce można znaleźć wielu ciekawych autorów, tak bardzo uwielbianych przez młodzież. Postanowili przedstawić swoje wizje na temat balu i tego co się z nim wiążą. Można spotkać wielkie emocje, niezapomniane momenty, wiele wzruszeń, ale także mrok, grozę i elementy terroru. Ilość pisarzy powala. Jest ich aż dwudziestu. Każde opowiadane ma swoje własne przesłanie. Nie spotkacie się z powieleniem. Czy wielka noc może przynieść tylko radość? Co się stanie, jak nic nie będzie szło po myśli bohaterów? 

Po antologię sięgnęłam ze względu na tematykę oraz znane mi nazwiska. Choć pewnie zaraz dostanę po głowie za swoje wyznanie, to nie jestem fanką Johna Greena. Nie wiem do końca dlaczego. Może przez jego styl pisania albo przedstawienie wątków? Po prostu mi nie podchodzi, więc to nazwisko raczej mnie odstraszyło, ale inne zdecydowanie przyciągnęły. Mellisa de la Cruz, E. Lockhart, Libba Bray, Holly Black – tak poproszę! Za każdy razem, kiedy sięgam po ich twórczość wiem, że się nie zawiodę. 

Zostałem zaproszony na trzy bale. To więcej niż ktokolwiek z moich znajomych, ale to nie ma znaczenia. 

Tak też było tym razem, ale może zacznę od swojego nastawienia. Kiedy zabierałam się za czytanie oczekiwałam lekkiego i przyjemnego zbioru, który uprzyjemni mi wieczór. Przeniesie w klimaty odbiegające od naszej studniówki. Pozwoli poczuć się jak mała dziewczynka, która czeka na TEN dzień. I tak było, ale nie w każdym przypadku, zapewne przez sposób prowadzenia fabuły. Jedne historie kończą się tak jak przewidziałam, ale inne obrały zupełnie inny kierunek. Zdecydowanie nie mam o to żalu. Fajnie jest przeczytać inne koncepcje twórców. Nie tylko te cukierkowe, ale również życiowe i prawdziwe, bo właśnie tak to wygląda. 


Do całości podchodziłam ostrożnie Nie jestem wielką miłośniczką zbiorów. Za szybko się kończą. Człowiek zaczyna poznawać oraz lubić bohaterów, a tutaj już finisz. Odstawiłam swoje opory na bok, żeby jak najlepiej ocenić tom. Muszę przyznać, że jak na tak ograniczone możliwości, to każde dzieło jest naprawdę dobrze dopracowane. Co do tego nie można się czepiać. Autorzy dali z siebie naprawdę dużo i zaserwowali cream de la cream opisywanej historii. Nie ma mowy o powierzchowny potraktowaniu tematu, a o konkretnym jego zgłębieniu. Do tego, historie są wiarygodne i mogły się zdarzyć. Sama byłam w szoku, że poczucie niedosyt się nie pojawiło. 

Wszystkie szkolne bale są takie same. Każda nieszczęśliwa para jest nieszczęśliwa na swój sposób. 

Tematy poruszane idealnie pasują do nastoletniego życia. Przyjaźń, pierwsze miłości i przezwyciężanie trudności z nią związane, strach przez kolegami, próba dopasowania się do społeczeństwa. Mimo że zagadnienia są często spotykane w książkach, to tutaj można popatrzeć na nie pod innym kątem. Całość daje wiele do myślenia i wprowadza w zadumę. Ja sama zastanowiłam się jak to było kiedyś oraz co bym teraz zrobiła. Czy starszy zawsze znaczy mądrzejszy? 


Antologia ma także swoją wadę, a mianowicie nierówność. Nie mogę powiedzieć, że wszystkie opowiadania są dobra, bo bym skłamała. I tutaj wada, ponieważ tempo jest nierówne. Część jest przeciętna i czyta się je z uczuciem wtórności, jednak reszta jest naprawdę dobra oraz wzbudza wiele emocji. Przy niektórych śmiałam się jak głupia, a przy innych płakałam jak bóbr. Nawet Green nie był taki zły, ale na wyróżnienie zasługuje E. Lockhart. Zostałam zmaltretowana, a moje serce rozbiło się na milion kawałków. 



Autorzy zastosowali bal, jako odniesienie do poruszenia wielu ważnych kwestii, często tych niewygodnych oraz wstydliwych i za to należą się brawa. Nie popadli w utarte schematy, a dali coś więcej. Nie wierzę, że to piszę, ale czekam na kolejny, ciekawy zbiór - na pewno sięgnę. Polecam wszystkim, przez których tematyka balu jest uwielbiana. Może ktoś szykuje się i niedługo będzie brał/brała udział w swojej studniówce?


Moja ocena: 4/6

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Jaguar.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz